Do „powrotu do Galilei”, aby zobaczyć Jezusa zmartwychwstałego i stać się świadkami Jego zmartwychwstania – zachęcał Franciszek podczas liturgii Wigilii Paschalnej odprawianej w Wielką Sobotę późnym wieczorem w Bazylice św. Piotra w Watykanie. „To nie jest krok wstecz, to nie jest nostalgia. Jest to powrót do pierwszej miłości, aby otrzymać ogień, który Jezus zapalił w świecie i zanieść go wszystkim, aż po krańce ziemi” – mówił papież. W czasie Liturgii Sakramentów Ojciec Święty udzielił sakramentów chrztu, komunii św. i bierzmowania dziesięciu katechumenom. Połowa z nich to byli Włosi, a pozostali pochodzili z Białorusi, Francji, Libanu, Senegalu i Paschalną, wielką i najświętszą noc całego roku, matkę wszystkich wigilii, jak nazywał ją św. Augustyn, rozpoczęła Liturgia Światła w Bazylice św. Piotra. Papież poświęcił ogień, i zapalił paschał, która symbolizuje zmartwychwstałego Chrystusa, na którym wcześniej umieścił litery greckiego alfabetu „Alfa” i „Omega”, wyżłobił znak krzyża oraz cyfry roku 2014 wypowiadając słowa: „Chrystus wczoraj i dziś, początek i koniec, Alfa i Omega. Do Niego należy czas i wieczność, Jemu chwała i panowanie przez wszystkie wieki wieków. Amen”. Na paschale umieścił również pięć ozdobnych czerwonych gwoździ, symbolizujących rany Chrystusa. Papież Franciszek zapalił paschał, od którego w pogrążonej w mroku bazylice zgromadzeni odpalali świece. Po dłuższej chwili świątynia rozbłysła morzem światła. W ciszy rozległo się trzykrotnie zawołanie: „Światło Chrystusa!”, na które zgromadzeni w bazylice odpowiadali śpiewając: „Bogu niech będą dzięki!” Z przedsionka papież Franciszek ze świecą wraz z orszakiem przeszedł główną nawą bazyliki do Konfesji św. Piotra. Po ustawieniu paschału pośrodku prezbiterium świątyni i jego okadzeniu diakon odśpiewał hymn „Exultet”, zaczynającą się od słów: „Weselcie się już zastępy Aniołów w niebie! Weselcie się słudzy Boga! Niech zabrzmią dzwony głoszące zbawienie, gdy Król tak wielki odnosi zwycięstwo!”. Pieśń ta jest śpiewna tylko raz w roku, właśnie w trakcie Wigilii Paschalnej. Podczas Liturgii Słowa w językach: francuskim, hiszpańskim, angielskim, włoskim i po łacinie odczytano fragmenty Starego i Nowego Testamentu przypominające historię zbawienia, poczynając od stworzenia świata, przez wyjście Izraelitów z niewoli egipskiej, proroctwa zapowiadające Mesjasza aż do Ewangelii o Zmartwychwstaniu Jezusa. Każde z czytań przeplatał śpiew Psalmów. Powróciła też po raz pierwszy po Wielkim Poście pieśń „Alleluja”. W homilii papież nawiązał do Ewangelii o Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, w której oznajmia On kobietom, że udaje się do Galilei. „Galilea jest miejscem pierwszego powołania, gdzie wszystko się zaczęło! Powrócić tam, powrócić do miejsca pierwszego powołania” – powiedział Franciszek i wyjaśniał, co oznacza „powrót do Galilei”, czyli odczytanie wszystkiego, wychodząc od krzyża i od zwycięstwa. „Odczytać na nowo – przepowiadanie, cuda, nową wspólnotę, entuzjazmy i niewypełnienie obowiązków, aż do zdrady – odczytać ponownie wszystko wychodząc od końca, który jest nowym początkiem, od tego najwyższego aktu miłości” – mówił papież. Franciszek podkreślił, że „dla każdego z nas u źródła drogi z Jezusem jest jakaś `Galilea`”. „`Pójść do Galilei` oznacza coś pięknego, oznacza dla nas odkrycie na nowo naszego chrztu jako żywego źródła, zaczerpnięcie nowej energii u korzeni naszej wiary i naszego doświadczenia chrześcijańskiego” – zaznaczył papież. Wyjaśniając sens „powrotu do Galilei” zwrócił uwagę, że słowa te oznaczają przede wszystkim powrót do tego żywego punktu, w którym Boża łaska dotknęła człowieka na początku drogi. „To od tej iskry mogą rozpalić ogień na dzisiaj, na każdy dzień, i zanieść ciepło i światło do moich braci i sióstr. Od tej iskry zapala się pokorna radość, taka radość, która nie uwłacza cierpieniu i rozpaczy, radość dobra i łagodna” – mówił Franciszek. Zwrócił uwagę, że w życiu chrześcijanina, po chrzcie jest też „Galilea” bardziej egzystencjalna. Jest to doświadczenie osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem, który wzywa do pójścia za Nim i uczestniczenia w Jego misji. „W tym sensie powrót do Galilei oznacza strzeżenie w sercu żywej pamięci tego wezwania, kiedy Jezus przechodził na mojej drodze, miłosiernie na mnie spojrzał, poprosił mnie, bym za Nim poszedł. Oznacza odzyskanie pamięci o tej chwili, kiedy Jego oczy spotkały się z moimi, chwili w której pozwolił mi odczuć, że mnie kocha” – wyjaśniał Franciszek i zachęcił do odpowiedzi na pytania: „Co jest moją Galileą? Gdzie jest moja Galilea? Czy o niej pamiętam? Czy o niej zapomniałem? Czy poszedłem drogami i ścieżkami, które sprawiły, że o niej zapomniałem? Panie, pomóż mi: powiedz mi, co jest moją Galileą; Ty wiesz, że chcę tam wrócić, aby Ciebie spotkać i dać się objąć Twoim miłosierdziem”. Papież podkreślił, że Ewangelia Wielkanocy jest jasna. „Trzeba tam powrócić, aby zobaczyć Jezusa zmartwychwstałego i stać się świadkami Jego zmartwychwstania. To nie jest krok wstecz, to nie jest nostalgia. Jest to powrót do pierwszej miłości, aby otrzymać ogień, który Jezus zapalił w świecie i zanieść go wszystkim, aż po krańce ziemi” – mówił Franciszek. Na zakończenie wskazał na „Galileę pogan” i zachęcał aby odnieść się do niej z perspektywy Zmartwychwstałego i perspektywy Kościoła”. „Wyruszmy w drogę!” – zaapelował. Po wygłoszeniu homilii odśpiewano Litanię do Wszystkich Świętych. Franciszek poświęcił wodę. Odmówiono przyrzeczenia chrzcielne. Następnie papież udzielił sakramentów Chrztu i Bierzmowania 10 katechumenom. Wśród nich było pięciu Włochów oraz nowoochrzczeni z Białorusi – Julia Diemiańczuk, z Francji, Libanu, Senegalu i Wietnamu. Najmłodszy z Włoch miał 7 lat a najstarszy, Wietnamczyk – 58 lat. W odmówionej po włosku modlitwie wiernych wznoszono do Boga prośby: „Opiekuj się Kościołem Swoją Oblubienicą; Uświęcaj życie kapłanów; Umacniaj wiarę ochrzczonych. Oświecaj umysły rządzących; Zniwecz plany wojen; Nawróć serca okrutników. Pomnażaj miłość małżonków; Ożywiaj nadzieję młodych; Uśmierz cierpienia chorych. Wyzwól grzeszników z niewoli; Niewierzącym ukaż Swoje oblicze; Rozproszone dzieci przyprowadź do Swojej miłości. Podnieś na duchu zniechęconych; Podtrzymaj w walce umierających; Zmarłych przyjmij do wiecznej chwały.” Na zakończenie uroczystości Franciszek raz jeszcze zachęcił wszystkich: „Nie bójcie się, idźcie do Galilei aby spotkać Pana” i złożył życzenia dobrych i błogosławionych Świąt Wielkanocnych. Mszę św. w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego odprawi sam papież, bez koncelebransów. Ojciec Święty nie wygłosi kazania. Rozpocznie się ona o godz. i potrwa około półtorej godziny, a w samo południe Franciszek udzieli błogosławieństwa „Urbi et Orbi” (miastu i światu).Homilia:Ewangelia Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa rozpoczyna się od wyruszenia kobiet do grobu o świcie, w dzień po szabacie. Idą do grobu, aby oddać cześć ciału Pana, ale okazało się, że jest on otwarty i pusty. Anioł z mocą rzekł do nich: „Wy się nie bójcie!” (Mt 28,5) i nakazał im, by zaniosły tę wieść uczniom: „Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei” ( Kobiety natychmiast pobiegły, a podczas drogi sam Jezus wyszedł im na spotkanie i powiedział: „Nie bójcie się. Idźcie i oznajmijcie moim braciom: niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą” ( Po śmierci Mistrza, uczniowie się rozproszyli. Ich wiara się załamała, wszystko zdawało się skończone, pewniki upadły, nadzieje zgasły. Ale teraz to, co głosiły kobiety, choć wydawało się nie do uwierzenia, nadchodziło jak promień światła w ciemności. Rozeszła się wieść: Jezus zmartwychwstał, jak zapowiedział … A także to polecenie, aby pójść do Galilei; kobiety usłyszały to dwukrotnie – najpierw od anioła, a następnie od samego Jezusa: „niech idą do Galilei, tam Mnie zobaczą”. Galilea jest miejscem pierwszego powołania, gdzie wszystko się zaczęło! Powrócić tam, powrócić do miejsca pierwszego powołania. Jezus przechodził nad brzegiem jeziora, kiedy rybacy zarzucali sieci. Wezwał ich, a oni zostawili wszystko i poszli za Nim (por. Mt 4,18-22). Powrót do Galilei oznacza ponowne odczytanie wszystkiego, wychodząc od krzyża i od zwycięstwa. Odczytać na nowo – przepowiadanie, cuda, nową wspólnotę, entuzjazmy i niewypełnienie obowiązków, aż do zdrady – odczytać ponownie wszystko wychodząc od końca, który jest nowym początkiem, od tego najwyższego aktu miłości. Także dla każdego z nas u źródła drogi z Jezusem jest jakaś „Galilea”. „Pójść do Galilei” oznacza coś pięknego, oznacza dla nas odkrycie na nowo naszego chrztu jako żywego źródła, zaczerpnięcie nowej energii u korzeni naszej wiary i naszego doświadczenia chrześcijańskiego. Powrót do Galilei oznacza przede wszystkim powrót tam, do tego żywego punktu, w którym Boża łaska dotknęła mnie na początku drogi. To od tej iskry mogą rozpalić ogień na dzisiaj, na każdy dzień, i zanieść ciepło i światło do moich braci i sióstr. Od tej iskry zapala się pokorna radość, taka radość, która nie uwłacza cierpieniu i rozpaczy, radość dobra i łagodna. W życiu chrześcijanina, po chrzcie jest też „Galilea” bardziej egzystencjalna: doświadczenie osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem, który wezwał mnie do pójścia za Nim i uczestniczenia w Jego misji. W tym sensie powrót do Galilei oznacza strzeżenie w sercu żywej pamięci tego wezwania, kiedy Jezus przechodził na mojej drodze, miłosiernie na mnie spojrzał, poprosił mnie, bym za Nim poszedł. Oznacza odzyskanie pamięci o tej chwili, kiedy Jego oczy spotkały się z moimi, chwili w której pozwolił mi odczuć, że mnie kocha. Dzisiaj, tej nocy każdy z nas może zadać sobie pytanie: co jest moją Galileą? Gdzie jest moja Galilea? Czy o niej pamiętam? Czy o niej zapomniałem? Czy poszedłem drogami i ścieżkami, które sprawiły, że o niej zapomniałem? Panie, pomóż mi: powiedz mi, co jest moją Galileą; Ty wiesz, że chcę tam wrócić, aby Ciebie spotkać i dać się objąć Twoim miłosierdziem. Ewangelia Wielkanocy jest jasna: trzeba tam powrócić, aby zobaczyć Jezusa zmartwychwstałego i stać się świadkami Jego zmartwychwstania. To nie jest krok wstecz, to nie jest nostalgia. Jest to powrót do pierwszej miłości, aby otrzymać ogień, który Jezus zapalił w świecie i zanieść go wszystkim, aż po krańce ziemi. „Galilea pogan” (Mt 4,15; Iz 8,23): perspektywy Zmartwychwstałego, perspektywy Kościoła; intensywne pragnienie spotkania … Wyruszmy w drogę!Drogi Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
"Wiele jest korzyści z rozwodu. O wiele rzadziej robię zakupy, gotuję i przestałam być sekretarką podporządkowaną oficjalnemu terminarzowi męża" - wyznaje Margaret Cook Joschka Fischer, pięćdziesięcioletni minister spraw zagranicznych Niemiec, zdecydował właśnie, że po raz czwarty zostanie mężem. Jego wybranka to o dwadzieścia jeden lat młodsza od niego studentka dziennikarstwa - panna Nicol Leske. Kanclerz Niemiec Gerhard Schröder udzielił ostatnio telewizyjnego wywiadu byłemu towarzyszowi życia i zarazem ojcu dziecka swojej piątej żony, obecnej pani kanclerzowej. Rozmowie przysłuchiwała się i pani Doris Schröder, i aktualna towarzyszka życia byłego partnera tej pierwszej. Po nagraniu wszyscy poszli zgodnie na drinka. Co oczywiście skwapliwie odnotowano. "W piątek będę rozwiedziona" - wyznała europejskiej prasie Margaret Cook, żona ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Robina Cooka. "Rozwód oznacza dla mnie wyzwolenie się ze związku, w którym wszystko umarło. (...) Powinnam wydać przyjęcie na cześć tych wszystkich, którzy pomogli mi w odzyskaniu wolności, ale gdybym chciała im podziękować, party zamieniłoby się w uliczną fiestę". W innym miejscu pani Cook wyznaje: "Kiedy pytają mnie, czy dopuszczam myśl o ponownym zamążpójściu, odpowiadam, że nie. Mężczyzn po pięćdziesiątce, czyli wiekowo dla mnie odpowiednich, nie miałabym już siły podtrzymywać na duchu, wspierać emocjonalnie i okazywać im tyle atencji, ile potrzebują. To już nie dla mnie. Cieszę się, że wiem już, jak toksyczne mogą być związki między kobietą a mężczyzną". Pośród szczerych zwierzeń byłej pani ministrowej znalazło się i takie: "Wiele jest korzyści z rozwodu. O wiele rzadziej robię zakupy, rzadziej gotuję i przestałam być sekretarką podporządkowaną oficjalnemu terminarzowi męża". Ciekawe, jakie odczucia towarzyszyły przy tej lekturze nowej żonie Robina Cooka - Gaynor. Na marginesie - o kilkadziesiąt lat młodszej od ministra. Czy dała wiarę byłej żonie zwierzającej się nie tylko z alkoholizmu byłego męża, ale i jego zmiennych nastrojów i niewierności? Margot Klestil-Löffler przez jedenaście lat była kochanką austriackiego prezydenta Thomasa Klestila. Dwadzieścia dwa lata młodszą od pani prezydentowej. Dziś już pani eksprezydentowej. Odbył się bowiem ślub pana prezydenta z Margot, która z byłej kochanki stała się żoną. Była pani prezydentowa trwającą kilka lat publiczną aferę tak skomentowała: "Kiedy człowiek niespodziewanie znajdzie się w sytuacji ekstremalnej, odnajduje w sobie siły, o jakich istnienie sam by siebie nie podejrzewał". Za taką właśnie postawę była pani prezydentowa została uhonorowana tytułem kobiety roku. Wracamy na ziemię, a tu kolejna "niespodzianka": "Na świecie jest więcej kobiet, które choć raz w ciągu godziny odbyły stosunek seksualny kolejno z dwoma mężczyznami, niż tych, które przez całe życie wytrwały w monogamii" - twierdzi na łamach tygodnika "Der Spiegel" brytyjski biolog Robin Baker, cytowany niedawno przez mój macierzysty tygodnik. Cytat ma dowodzić, że kobiety są równie skłonne do niewierności jak mężczyźni. Co więcej - jak wynika z dalszej części badań - niejeden szczęśliwy tatuś nie powinien być do końca pewien, czy aby na pewno jest tym tatusiem. Ktoś mógł go po prostu uprzedzić. To według naukowca. Z oglądu rzeczywistości zdaje się z tych badań wynikać zgoła coś innego. Po pierwsze, chyba nie niewierności kobiet należałoby tutaj dowodzić, lecz po prostu ich nieobyczajności. Nie mówiąc już o tym, że gdyby się rozejrzeć dookoła, i tak okazałoby się, że nieobyczajnych kobiet jest znacznie mniej niż tych wiernych aż po grób. I na nic naukowe opowieści o tym, że "szczegółowe obserwacje życia szympansów potwierdzają sensacyjne tezy". Brytyjski biolog przekonuje, że kobiety robią seksualne wypady w poszukiwaniu mężczyzn, którzy mogą zaoferować ich potencjalnemu potomstwu najlepszy materiał genetyczny. Trzeba przyznać, że pan Baker to nie lada optymista. Kobieta, która decyduje się na dziecko, z pewnością bardziej starannie, niż sugeruje badacz, dobiera kandydata na ojca. To po pierwsze. Zwłaszcza że nie wystarczy ot tak sobie wyskoczyć na genetyczne zakupy i idealny kandydat na tatusia czeka za pierwszym zakrętem. Zdaje się, że niejedna kobieta wyprowadziłaby pana profesora w tym względzie szybko z błędu. Po co więc od razu porywać się na przeprowadzanie kosztownych badań? Wystarczy czasami poczytać prasę i wyciągać wnioski z tego, co zostało już dowiedzione. We "Frankfurter Allgemeine Zeitung" opublikowano wyniki badań dotyczące "zamiany ról między kobietą i mężczyzną w wykonywaniu prac domowych". Czy więc - idąc tropem biologa - kiedy kobiety wybierają się na prokreacyjne eskapady, to ich partnerzy zakasują rękawy i zabierają się do roboty? Domowej? Nic z tego. Na ankietowe pytanie, komu lepiej idzie zmywanie naczyń, aż 88 proc. mężczyzn odpowiada, że kobietom. W gotowaniu pierwszeństwo przypadło im w 72 proc. W myciu okien - tyleż samo. I co na to główni bohaterowie domowych historii? Na pytanie, które miejsce w konfliktach zajmują nieporozumienia na tle podziału prac domowych, co trzecia kobieta odpowiada, że pierwsze. Zaskakujące, że tylko 9 proc. mężczyzn w niemyciu naczyń nie widzi żadnego powodu do domowej sprzeczki. Czy rzeczywiście jest to zaskakujące? Dla większości odpytywanych mężczyzn tradycyjny podział ról domowych to ciągle najlepsze rozwiązanie. Czy aby również nie dla tych, którzy wpadną nam w oko podczas genetycznej eskapady? A może bezpieczniej wrócić na ziemię... Więcej możesz przeczytać w 11/1999 wydaniutygodnika wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.Gdy natomiast Maryja jest głodna, wysoka palma - na rozkaz Jezusa - pochyla się, aby można było bez trudu zebrać owoce. Kiedy zaś Jezus przybywa do świątyni egipskiej, wszystkie znajdujące się tam posągi pogańskie rozlatują się na części i upadają na ziemię. Opowiadania te dobrze oddają charakter apokryfów.
Jest to obowiązek każdego, kto czeka na powrót Jezusa w obłokach. Powinniśmy przetrzeć swoje duchowe oczy, aby nie paść ofiarą słów pełnych wybryków fantazji. Powinniśmy skupić myśli na praktycznym dziele Boga i przyjrzeć się Jego prawdziwej stronie.
Fragment instalacji 'Falling Back To Earth" w Galerii Sztuki Nowoczesnej w Brisbane, Australia. Autorem wystawy, która potrwa do 11 maja jest chiński artysta Cai Guo Qiang. Dave Hunt /PAP/EPA Dave Hunt /PAP/EPA « ‹ 1 › »Czy można wierzyć dzisiaj naukom Świadków Jehowy, którzy wcześniej uczyli o niewidzialnym powrocie Jezusa w roku 1874 na ziemię, potem zmienili powrót na rok 1914? str.313 Jeszcze niedawno Świadkowie Jehowy przyznali w jednej ze swoich publikacji, iż " dzień Pański ", to był zupełnie inny okres, czyli od czasów apostolskich aż
Wielkie nieba! Czy dwa tygodnie wystarczą, żeby przygotować się na koniec świata? Brzmi nierealnie, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że 9 czerwca dojdzie do zagłady ludzkości. Tak przynajmniej twierdzi pastor Ronald Weinland (70 l.) z Kolorado w Stanach Zjednoczonych. Były już znaki na niebie o przybyciu Chrystusa, jak chociażby ten na niebie w Argentynie sprzed kilku dni, gdzie w niebiosach objawił się sam Jezus Chrystus. Czy Pastor Weinland mógłby się mylić? Teraz przypomina, że 9 czerwca, czyli już za dwa tygodnie, z niebios na ziemię zstąpi Syn Boży. Zanim to jednak nastąpi, ma rozpętać się wojna atomowa, którą właśnie zakończy Mesjasz. - Wojna atomowa zmusi Jezusa, by przybył i ją zakończył – przekonuje duchowny. Weinland zapowiadał już niegdyś koniec świata (konkretnie w 2012 r.), jednak przyznał się, że pomylił się wówczas w swoich obliczeniach. Teraz jest jednak święcie przekonany, że zagłada jest blisko. Sam uważa się za współczesnego św. Jana, a na swoich przepowiedniach dorobił się już milionów. Nasi Partnerzy polecają Strona główna Wiadomości Świat Pastor zapowiada koniec świata. Jezus Chrystus zstąpi na ziemię za dwa tygodnie!Wcielenie „Ujrzysz duchowe ciało Jezusa wtedy, kiedy Bóg stworzy na nowo niebo i ziemię” | Kościół Boga Wszechmogącego. Bóg Wszechmogący mówi: „Wasza lojalność jest tylko w słowach, wasza wiedza jest tylko intelektualna i koncepcyjna, wasze wysiłki służą zdobyciu błogosławieństw w niebie, a więc jaka musi być wasza wiara? Nie tylko Judasz jest odpowiedzialny za śmierć Jezusa. Wśród winnych można umieścić również najbliższych mu uczniówTrudno jednak poznać motywy zdrady dwunastego apostoła. Badacze Pisma i bibliści podają kilka możliwych hipotezJezusa pojmano zaledwie kilkanaście godzin przed Paschą, stąd pośpiech, aby jak najszybciej go osądzić. Dlatego przesłuchiwano go nocą, a u Piłata zjawiono się tuż po wschodzie słońcaRodzaje kar, które wymierzono Jezusowi, wskazują, że skazano go według prawa rzymskiego, a nie żydowskiegoTen kilka chwil wcześniej opuścił salę. Jezus powiedział mu wówczas: "Co masz czynić, czyń prędko". Judasz na te słowa wstał i wyszedł z wieczernika. Swoje kroki skierował wprost do CzwartekByła to zdrada, która rozpoczęła wydarzenia, które w tych dniach katolicy wspominają w tajemnicy Triduum Paschalnego. Jest to opowieść o niespełnionych nadziejach, nienawiści, kłamstwie i zdradzie. Opowieść o najgorszych postawach z których - jak naucza Kościół - wypłynęło największe w historii uważał Jezusa za swoją szansę. Królestwo, o którym wielokrotnie nauczał Chrystus, miało być w mniemaniu apostoła instytucją całkiem ziemską. Liczył, że dzięki bliskości z nauczycielem będzie mógł liczyć na opłacalne stanowisko w strukturach "nowego państwa". W czasie wędrówek Chrystusa, słuchając jego nauk, zaczął rozumieć, że Jezus ma zupełnie odmienne właśnie postanowił pozyskać z bliskości z Jezusem tak dużo, jak to tylko możliwe. Był odpowiedzialny za finanse apostołów i - jak podaje wyjątkowo krytyczny wobec Judasza św. Jan - często podkradał powierzone mu pieniądze. Wciąż jednak było to dla niego zbyt mało. Wtedy właśnie dostrzegł szansę w wydaniu Jezusa kapłanom żydowskim. Czy mógł przewidzieć, czym się to skończy?Judasz wychodzi tuż po niezwykłej scenie, która miała miejsce podczas Ostatniej Wieczerzy. Był to moment tuż po obmyciu nóg apostołom. W trakcie tej manifestacji pokory Chrystus mówi: "Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy" (J 13, 10). Komentarz do tych słów, który można znaleźć w Biblii Tysiąclecia, tłumaczy, że "wykąpanie" oznacza przyjęcie nauki Jezusa oraz chrztu. Nogi w tym kontekście mają oznaczać grzechy powszednie, które gładzi Wieczerza na obrazie Leonardo da Vinci - © Creative CommonsSama obecność Judasza podczas ustanowienia Eucharystii jest wątpliwa. Jedynie z tekstu św. Łukasza wynika, że apostoł wyszedł na zewnątrz dopiero po kulminacji wieczerzy. Ten ewangelista jednak konstruuje swoją opowieść, grupując wydarzenia tematycznie, a nie chronologicznie. Można więc przychylić się do poglądu, że Judasza nie było już wtedy w pomieszczeniu, choć logiczniej byłoby uznać, że było inaczej. Na tę sprawę inne światło rzucają objawienia Anny Katarzyny tekstu objawień wynika, że Judasz przyjął chleb, który stał się Ciałem Chrystusa i wypił wino, które Jezus przemienił w swoją krew, w sposób, który dziś nazwalibyśmy komunią świętokradzką lub niegodną. To, jak czytamy w objawieniach bł. Anny Katarzyny, ostatecznie sprawiło, że apostoł wpadł w "moc Szatana".Nim jednak Judasz wyszedł z wieczernika, "Jezus doznał głębokiego wzruszenia" (J 13, 21) i zapowiedział, że jeden z jego uczniów go zdradzi. Apostołowie zaczęli się więc zastanawiać, o kim Chrystus może mówić. Dopiero na pytanie Jana: "Panie, kto to jest?" (J 13, 25), odparł, że to osoba, dla której umoczy kawałek chleba w został wręczony Judaszowi. Jak pisze ewangelista Jan, gdy zdrajca zjadł otrzymany kawałek chleba, wstąpił w niego szatan. "Jezus zaś rzekł do niego: »Co chcesz czynić, czyń prędzej!«. Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział" (J 13, 27-28). Jan pytał Jezusa o zdrajcę szeptem, tak odpowiedział mu również sam Chrystus. Zebrani wokół apostołowie nie słyszeli więc zapowiedzi wręczenie kawałka chleba temu, kto ma go jedynie – jak to tłumaczy ewangelista – że Jezus tym gestem poprosił Judasza, aby ten (jako osoba odpowiedzialna za finanse) poszedł i kupił potrzebne rzeczy na zbliżającą się Paschę lub rozdał ubogim jedzenie. "A on po spożyciu kawałka zaraz wyszedł. A była noc" (J 13, 30).Judasz poszedł wtedy do arcykapłanów, którzy – co różnie opisują ewangeliści – wręczyli mu lub jedynie obiecali dać umówione wcześniej 30 i arcykapłaniSpisane przez Klemensa Brentano wizje błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich przytaczają opis spotkań Judasza z Radą i faryzeuszami. Wynika z nich, że to właśnie on najbardziej napierał na szybkie podjęcie "ostatecznego kroku".Arcykapłani i kapłani – mimo że apostoł był im użyteczny – nie byli przekonani co do jego propozycji. Traktowano go z pogardą i szyderstwem. Judasz jednak – zapewne zaniepokojony wydarzeniami ostatnich tygodni – starał się jak najszybciej zakończyć sprawę Jezusa. "Musicie pojmać Jezusa teraz albo nigdy" - miał wówczas mówić zdrajca. "Innym razem nie będę mógł wam Go wydać, bo już nie chcę Mu się pokazywać na oczy. I tak już ostatnimi dniami, a szczególnie dziś (w Wielki Czwartek – red.) Jezus sam i inni uczniowie półsłówkami przytyki i przycinki mi różne mi czynili, dając do poznania, że odgadują moje zamiary".Straszył również Radę, że po święcie Paschy Jezus powróci z liczną armią stronników i będzie chciał obwołać się królem. Wówczas zgodzono się na jego Judasz musiał zdradzić?Pytanie, czy zdrada Judasza była konieczna do zbawienia ludzkości jest kwestią, której teologowie do dziś nie są w stanie bezspornie rozstrzygnąć. Pojawia się tu z pewnością problem wolnej woli i planu Boga. Była zapewne możliwość, aby zbawienie przyszło na świat w inny sposób. Niekoniecznie przez Judasza. Trzeba też podkreślić, że nie on sam odpowiada za śmierć Jezusa. Później przecież Sanhedryn szukał fałszywych oskarżeń przeciwko Jezusowi, to Piłat i Herod nie mieli odwagi odmówić wydania wyroku śmierci. To lud Jerozolimy wolał Barabasza. Wina nie spoczywa więc jedynie na barkach Judasza, choć - jak mówił Jezus do Piłata - "większy grzech ma ten, który mnie wydał".Trzeba też zastanowić się, dlaczego w ogóle Judasz posunął się do zdrady? Wśród badaczy Pisma pojawia się kilka głównych teorii, które mogą odpowiedzieć na to pytanie. Najprostszą jest ta mówiąca o chciwości Judasza i chęci wzbogacenia się na srebrnikówKwota, którą za zdradę otrzymał Judasz ma również wymiar symboliczny. Odnosi się do dwóch starotestamentalnych tekstów. W Księdze Wyjścia trzydzieści srebrników to przewidziane przez Prawo odszkodowanie za zabicie niewolnika: "Gdyby zaś wół zabódł niewolnika lub niewolnicę, jego właściciel winien wypłacić ich panu trzydzieści syklów srebrnych, wół zaś będzie ukamienowany" (Wj 21, 32). W skrócie więc była to cena za życie jednej z ostatnich ksiąg Starego Testamentu, w Księdze Zachariasza umieszczono proroctwo, które uznaje się czasem za zapowiedź kwoty, za którą Judasz sprzeda życie Mesjasza. "Potem zwróciłem się do nich: Jeżeli to uznacie za słuszne, dajcie mi zapłatę, a jeżeli nie - zostawcie ją sobie! I odważyli mi trzydzieści srebrników" (Za 11, 12).Zdrada swojego Mistrza to sprawa godna sowitej zapłaty. Do dziś naukowcy poszukują odpowiedzi na pytanie, ile tak naprawdę Judasz zarobił na śmierci Jezusa?Żydzi w czasach panowania rzymskiego nie mieli własnej waluty. Tę rolę pełnił denar, który zrobiony był ze srebra i był ozdobiony wizerunkiem cezara. Z tego właśnie powodu religijni Żydzi nie mogli zapłacić rzymską walutą za czynności religijne, nie godziło się wrzucać takich pieniędzy do skarbony. Z tego powodu przed świątynią w Jerozolimie stały kramy bankierów, którzy wymieniali denary na "walutę świątynną" - utożsamia się srebrniki z syklami, a więc żydowską jednostką monetarną. Jako że wcześniej była to miara wagi, przyjęło się mówić "sykl ze srebra", stąd też popularne określenie "srebrniki". Jedna taka moneta była zapłatą za cztery dni więc kwotę 30 srebrników uznać za fortunę. Dla porównania jeden talent srebra (ok. 35 kilogramów) składa się z 10 tysięcy denarów. Z kolei jeden srebrnik odpowiadał czterem denarom, co oznacza, że talent srebra to ok. 2,5 tysiąca sykli ze przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze nie jest to kwota oszałamiająca. W 2013 roku Ośrodek Badań nad Antykiem Europy Południowo-Wschodniej UW oszacował, że trzydzieści srebrników ma wartość około 10-12 tysięcy współczesnych była to więc kwota, za którą warto byłoby wkładać trud w skomplikowaną misję szpiegowania i zdrady Jezusa - która pociągnęła za sobą tragiczne MejsaszŻydowskie wyobrażenie Mesjasza było bliższe postaci króla, władcy, rewolucjonisty, który przyjdzie i wyzwoli naród od zwierzchności Rzymu. Oczekiwano kogoś podobnego Dawidowi, polityka, przywódcę, może nawet wojskowego. Judasz zapewne również miał podobne wymagania wobec przypisuje się przydomek Iskariota. Istnieją trzy hipotezy, które tłumaczą jego genezę. Pierwsza zakłada, że "Iskariota" pochodzi od miasta Keriot w południowej Judei, z której miał wywodzić się Judasz. Za tym faktem przemawia to, że również jego ojciec miał nosić identyczny przydomek. "Isz-Karioth" oznacza dosłownie "z Kariotu".Oznaczałoby to również, że późniejszy zdrajca Jezusa jako jedyny z grona apostołów nie pochodził z Galilei. Judasz musiał być więc bardzo zdesperowany, aby dołączyć do uczniów Chrystusa. Porzucił rodzinne strony i przeniósł się do zupełnie innej części Palestyny."Iskariota" jest zbliżone do aramejskiego słowa "iszkarja", które dosłownie oznacza kłamcę. Byłby więc to symboliczny przydomek nadany Judaszowi później, przez ewangelistów, aby podkreślić jego niechlubną rolę w dziele się również podobieństwo "Iskarioty" do słowa określającego krótki miecz "sicae". Takiej broni używali przedstawiciele skrajnych frakcji zelotów, a więc żydowskiego stronnictwa politycznego, które miało na celu walkę z rzymskim okupantem i Żydami, którzy okazywali im pomoc. Sam krótki miecz lub sztylet chowano pod szatą, a w tłumie za jego pomocą sztyletowano wybrane wcześniej Judasz rzeczywiście miałby należeć do zelotów, tłumaczyłoby to jego stosunek do Jezusa. Zeloci uważali, że zbrojna walka z okupantem ma przyspieszyć przyjście mesjasza, który ostatecznie wyzwoli Izrael. Być może Judasz dostrzegł w Chrystusie wybawiciela, jednak jego o nim wyobrażenie nie było koherentne z nauką mogła być więc aktem rozpaczy i rozczarowania człowiekiem, który - w mniemaniu Judasza - okazał się nieprzydatny. W opracowaniach teologicznych pojawiają się również hipotezy, z których wynika, że wydanie Jezusa miało być "zmuszeniem" go do pokazania swojej rzeczywistej siły. W obliczu zagrożenia Nazarejczyk miał wreszcie stać się mesjaszem z wyobraźni jest, że Judasz nie przewidział, że jego zdrada może skończyć się śmiercią Jezusa. Rozmawiał z kapłanami, znał więc ich opinie o nauczycielu i z pewnością dostrzegał ich plany wobec mógł mieć nadzieję, że pojmanie Jezusa - a niekoniecznie jego śmierć - doprowadzą do wybuchu zamieszek w mieście, do rozpoczęcia powstania przeciwko rzymskiej zwierzchności. Droga z Góry Oliwnej, gdzie pojmano Jezusa, prowadziła przez dzielnicę Ofel, która znana była z przychylności naukom Nazarejczyka. Widok uwięzionego Chrystusa miał być więc powodem do próby jego pochylić się nad tekstem ewangelii św. Łukasza. Przytacza on słowa Jezusa, który mówi o zbliżającej się zdradzie. "Lecz oto ręka mojego zdrajcy jest ze Mną na stole" (Łk 22, 21) - ten fragment może być odczytywany dwojako. Jezus może mówić, że zdradzi go ktoś z grona apostołów, najbliższych mu osób lub... zdradzą go wszyscy momencie pojmania Jezusa opuścili go wszyscy jego wyznawcy, Piotr trzykrotnie się go zaparł. Zdrada Judasza - choć najstraszniejsza - nie była jedyną, która uderzyła w Chrystusa tamtego wieczora. Różnica polega jednak na tym, że jedenastu potrafiło wyjść z błędu, a Judasz popełnił Grobu Świętego - ATEF SAFADI / PAPGetsemaniJudasz powrócił niedługo do Ogrojca. Nie był już jednak sam. Prowadził grupę uzbrojonych mężczyzn, którzy mieli za zadanie pojmać apostoł – jak wynika z objawień bł. Anny Katarzyny – miał prosić o niewielką grupę zbrojnych, ponieważ nie chciał zwracać na siebie uwagi. Sami arcykapłani postanowili jednak, że kolejnych trzystu żołnierzy będzie pilnowało bram miasta i przemarszu orszaku z Jezusem przez dzielnicę Ofel, która znajdowała się na południe od ten sposób chciano udaremnić ewentualne próby odbicia pojmanego. Mieszkańcy tej części miasta mieli być gorliwymi zwolennikami pojmanie – przynajmniej początkowo – miało się odbyć spokojnie. Judasz nalegał, aby mógł sam wejść do ogrodu, a dopiero gdy pocałuje Jezusa, żołnierze będą mogli go że uczniowie nie powiążą jego gestu z mężczyznami, którzy wpadną wtedy do ogrodu. Miał wtedy – jak mniemał – uciec wraz z nimi, aby odsunąć od siebie wszelkie oskarżenia o zdradę – czytamy w objawieniach bł. Anny Katarzyny. Inne polecenia mieli jednak siepacze. Rozkazano im, aby przyglądali się temu, co robi Judasz. Obawiano się, że może wydać niewłaściwą osobę lub po prostu uciec z otrzymanymi wcześniej już zbrojna banda zbliżyła się do Jezusa, ten spytał, kogo szukają. Gdy odpowiedzieli, że Jezusa z Nazaretu – odparł: "Jam jest". Na te słowa, jak pisze Jan, oprawcy mieli cofnąć się i paść na ziemię. Błogosławiona Anna Katarzyna opisywała nawet, że żołnierze upadli "powykręcani jak cierpiący na padaczkę".Pojmanie Jezusa miało miejsce już około 2 w nocy. Orszak ruszył w stronę miasta. Aby dostać się do domu Annasza, gdzie miała odbyć się pierwsza część PiątekDokładna data śmierci Jezusa nie była znana przez niemal dwa tysiące lat. Konkretnej informacji nie pozostawili ani ewangeliści, ani apostołowie, ani ludzie młodego Kościoła. Ustaloną ją dopiero około 30 lat temu przez naukowców z Zakładu Metalurgii Uniwersytetu w są zgodni, że Jezus umarł kilka godzin przed początkiem szabatu, a więc musiał to być piątek. Ponadto wszystkie wydarzenia, które wspominamy w czasie Triduum, miały miejsce w okresie żydowskiej Paschy, która zawsze ma miejsce 15 dnia miesiąca nisan. Wcześniej obchodzono tzw. dzień ulega również wątpliwości, że śmierć Jezusa należy umieścić w latach, w których funkcję prokuratora Judei pełnił Poncjusz Piłat. Było to między 26 a 36 Jezus spożył ucztę paschalną ze swymi uczniami dzień wcześniej, to znaczy, w czwartek po zachodzie słońca (według rachuby żydowskiej był to już piątek). Ukrzyżowany natomiast został 14. dnia nisan, a więc kilka godzin przed rozpoczęciem Paschy. Świadczą o tym opisy ewangelistów: "Od Kajfasza zaprowadzili Jezusa do pretorium. A było to wczesnym rankiem. Oni sami jednak nie weszli do pretorium, aby się nie skalać i móc spożyć Paschę" (J 18,28).Jezus zdawał sobie sprawę, że nie zdoła zasiąść do świątecznej wieczerzy w piątek po zachodzie słońca, dlatego postanowił zorganizować ją dzień jednak zapiski, które przeczą tej wersji. I tak u Mateusza znajdujemy taki opis: "W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali spożywanie Paschy? On odrzekł: Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka, i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie urządzam Paschę z moimi uczniami. Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę" (Mt 26,17-19).Z kolei u św. Łukasza czytamy: "Tak nadszedł dzień Przaśników, w którym należało ofiarować Paschę. Jezus posłał Piotra i Jana z poleceniem: Idźcie i przygotujcie nam Paschę, byśmy mogli ją spożyć. (...) Oni poszli, znaleźli tak, jak im powiedział, i przygotowali Paschę" (Łk 22,7-8).Te sprzeczne opisy były przez wieki obiektem dyskusji biblistów. Dziś za datę ukrzyżowania przyjmuje się raczej 14. dzień miesiąca nisan, są jednak opinie, że stało się to dzień później. Oba te poglądy próbuje pogodzić hipoteza, według której Pesach sprawowano wówczas w dwóch terminach – faryzeusze w czwartek, zaś saduceusze w podstawowe informacje o umiejscowieniu w czasie śmierci Jezusa, możemy postarać się o wyznaczenie konkretnej dziennej daty według kalendarza gregoriańskiego. C. J. Humphreys i W. G. Waddington zdołali zrekonstruować żydowski kalendarz i okazało się, że 14. dzień miesiąca nisan między rokiem 26 a 36 wypadał w piątek: 11 kwietnia 27 r., 7 kwietnia 30 r. lub 3 kwietnia 33 nie miało miejsca w roku 27, ponieważ Jan Chrzciciel - jak wynika z ewangelii św. Łukasza - rozpoczął nauczanie dopiero w 28 lub 29 roku. Pozostają więc jedynie dwie daty: rok 30 lub 33. Data wcześniejsza jest jednak mało prawdopodobna, ponieważ po chrzcie Chrystusa do jego śmierci minęły trzy Paschy. Pozostaje jedynie data 3 kwietnia 33 podkreślają pisma Nowego Testamentu, w momencie śmierci Jezusa miało miejsce również zaćmienie księżyca. Ówczesne źródła wspominają o jednym takim zjawisku w tamtym okresie - wydarzyło się ono dokładnie 3 kwietnia 33 roku i miało trwać od 30 do 40 data miałaby również wymiar symboliczny. Liczba "3" to symbol boskiej doskonałości, natomiast numer miesiąca kwietnia ("4") odnosi się do ludzkości, jest znakiem przedstawiająca przebieg męki Chrystusa - © Creative CommonsSądMusiano się spieszyć. Do rozpoczęcia szabatu, a więc i paschalnej wieczerzy pozostało maksymalnie kilkanaście godzin. Tylko osądzeniu Jezusa przed świętem dawało szansę na uniknięcie rozruchów i niepokojów w społeczności miasta. Ludzie zajęci przygotowaniami do Paschy zapewne zwracali mniej uwagi na to, co działo się z samej nocy, podczas której pojmano Jezusa, w pałacu Annasza zebrał się Sanhedryn. Był on nazywany również Najwyższą Radą. W czasach Jezusa istniała już co najmniej od 200 lat, a w jej skład wchodziło 71 członków. Wśród nich było 23 uczonych w Piśmie, 23 kapłanów, 23 starszych, a także przewodniczący i jego początku swojego istnienia Sanhedryn miał doradzać królom i arcykapłanom, jednak z biegiem czasu uzyskał niepodważalny autorytet w kwestiach nocne posiedzenie Sanhedrynu było według pism żydowskich niedozwolone. Zabraniało się również wydawania wyroków skazujących w święta, a właśnie rozpoczynały się obchody żydowskiej traktat o Sanhedrynie podaje tylko jeden przypadek, w którym można wydać wyrok śmierci: było to bluźnierstwo, w którym wypowiedziano imię Boga. Jezus niczego takiego nie uczynił. I choć ostatecznie właśnie tak brzmiało oskarżenie przieciwko Chrystusowi, Żydzi nie mogli pozwolić sobie na wykonanie wyroku. W Jerozolimie przebywał prokurator judejski Poncjusz Piłat, który w imieniu władzy rzymskiej musiał zatwierdzić wyrok. Jednak co obywatela Rzymu, poganina, mogą obchodzić zarzuty o bluźnierstwo przeciwko żydowskiej świątyni i żydowskiemu Bogu?Nad ranem - zapewne około 5 - w siedzibie Wielkiej Rady rozpoczyna się druga część procesu Jezusa. Nie trwa zbyt długo, bo już o świcie, Chrystus jest prowadzony do PiłataPoncjusz Piłat mimowolnie staje się jednym z głównych aktorów pasji. Błyskotliwe, pozbawione uprzedzeń rozmowy z Jezusem tworzą obraz odważnego, intrygującego, ale i do granic pragmatycznego przekonać Piłata, arcykapłani musieli oskarżyć Jezusa o coś, co również w prawie rzymskim może doprowadzić do kary śmierci. Mogły to być czyny jawnej wrogości wobec państwa lub obraza i lekceważenie obywateli profesor Mariusz Rosik przekonuje, że jedynym sposobem na zabicie Jezusa było oskarżenie go o uzurpowanie sobie godności królewskiej w państwie rządzonym przez cesarza. Jednak gdy tylko Piłat dowiaduje się, że Jezus pochodzi z Galilei, postanawia odesłać go do Heroda Antypasa, który zarządzał tą częścią nie ukrywa, że niezmiernie cieszy go wizyta Jezusa i możliwość poznania się z nim. Miał - jak pisze Łukasz - zadawać mu wiele pytań. "Herod chciał koniecznie wydobyć coś z Jezusa; rozgadał się bardzo i powtarzał wszystko, co słyszał o Nim, a nawet używał pochlebstw. Wypytywał się Go o różne rzeczy, żądał, by uczynił przed nim jakiś znak. Lecz Jezus stał cicho ze spuszczonymi oczami i nie wyrzekł ani słówka" - czytamy w spisanych objawieniach bł. Anny Dolorosa w Jerozolimie - ATEF SAFADI / PAPGdy zdenerwowany postawą Jezusa, rozkazał wyprowadzić go z pałacu, rzucił jeszcze w stronę arcykapłanów: "Popełniłbym najcięższy grzech, gdybym zasądził tego człowieka". Wtedy Jezusa ubrano w purpurę i odesłano do nie istniał?Tam rzymski prokurator postanowił raz jeszcze postarać się o uwolnienie Jezusa. Tradycyjnie na Paschę wypuszczano na wolność ludowi Jerozolimy jednego z więźniów. Tym razem obok Piłata postawiono Chrystusa oraz Barabasza. Lud - po części podburzony przez faryzeuszy, po części przez samego Piłata - zdecydował się na oszczędzenie zbrodniarza (J 18,40), oskarżonego o zabójstwo i bunt (Mk 15,7; Łk 23,19) - był on więc powstańcem żydowskim, zwolennikiem siłowej walki o wolność. Być może - na co wskazuje Joseph Ratzinger - był nawet przywódcą jakiegoś rozruchu przeciw władzy rzymskiej. Czym Piłat rozsierdził lud? Dając im do wyboru dwóch skazańców, Jezusa określił mianem "króla żydowskiego" - to dla mieszczan był tytuł nie do przyjęcia, gdyż pojawili się w pretorium tylko w jednym celu. Chcieli uwolnić Barabasza, symbol ich idei walki o - jeden z najważniejszych komentatorów Pisma Świętego w pierwszych wiekach Kościoła - wskazywał, że w dawnych manuskryptach obok Chrystusa pojawia się nie Barabasza, a Jezus Barabasz. Z kolei samo imię Barabasz pochodzi od "bar", a więc syn oraz Abbasz - co połączone daje nam "syn Abbasa", co można rozumieć jako "syn ojca".Wielu komentatorów uważa, że nie istniał ktoś taki jak Barabasz, a lud jerozolimski dokonywał jedynie symbolicznego wyboru pomiędzy dwoma mesjaszami: Jezusem - który niósł naukę pokoju i miłości oraz Jezusem Barabaszem - rewolucjonistą, dążącym do wojny i przelewu krwi. I lud zdecydował podobnie jak Judasz kilka godzin Ratzinger w swojej monumentalnej pracy "Jezus z Nazaretu" pisał, że "wygląda to tak, (Barabasz - red.) był sobowtórem Jezusa, który na inny sposób wysuwa te same roszczenia. Zatem wyboru trzeba dokonać między Mesjaszem, który toczy walkę, przyobiecuje wolność i własne królestwo, i owym tajemniczym Jezusem, który głosi utratę samego siebie jako drogę do życia. Czy to dziwne, że masy dały pierwszeństwo Barabaszowi?".BiczowaniePostanowiono więc, aby Jezusa ubiczować. Miała to być próba zaspokojenia żądzy krwi Żydów. Piłat liczył, że widok ubiczowanego Nazarejczyka sprawi, że mieszkańcy Jerozolimy stracą ochotę na zabijanie kogokolwiek na kilka godzin przed zgodnie z prawem można było wymierzyć jedynie 39 uderzeń biczem. Z tego wynika, że Jezusa biczowano według zasad rzymskich. Na ciele osoby, której postać odcisnęła się na Całunie Turyńskim, można doliczyć się około 120 uderzeń. Jezusa biło dwóch mężczyzn o różnym unikali uderzeń w klatkę piersiową, bo to mogło doprowadzić do zgonu Jezusa - oznacza to, że byli biegli w swoich fachu i nie pierwszy raz wykonywali podobne kary. Biczowano dwoma rodzajami narzędzi. Flagrum taxillatum składało się z trzech rzemieni, na końcu których umieszczano dwie ołowiane kulki. Były więc to uderzenia mogące łamać kości i zadawać bolesne rany tłuczone. Potem używano również podobnych biczy, ale tym razem z rzemieniami, na końcu których zamontowane były metalowe haczyki, które dosłownie wyrywały kawałki zmaltretowanego Jezusa na powrót przywiedziono do Piłata, który znów ukazał go Żydom, mówiąc "Ecce Homo", "Oto Człowiek". Gdy jednak ponownie nie chciał wydać go na ukrzyżowanie, arcykapłani zarzucili mu, że przez taką decyzję sprawia, że nie jest przyjacielem cesarza. Wtedy Piłat ogłosił wyrok śmierci i umył ręce. Fakt, że Jezus został skazany na śmierć krzyżową, a nie ukamienowanie, oznacza, że de facto ukarany został według przepisów rzymskich, a nie KrzyżowaDroga krzyżowa Chrystusa rozpoczęła się od twierdzy Antonia, która znajdowała się na północno-zachodnim narożniku świątyni. Potem prowadziła ulicami Jerozolimy, do bramy w murach obronnych miasta. Droga nie była długa, a na Golgotę nie trzeba było się którą musiał pokonać Jezus, wynosiła około 700 metrów. Skazańcom przejście tego odcinka zajmowało około pół godziny. Sam Jezus mógł potrzebować nieco więcej czasu, zważywszy na jego stan po biczowaniu, głodzeniu i okrutnym traktowaniu. - ShutterstockStrażnicy mieli wątpliwości czy Jezusowi uda się dotrzeć na miejsce ukrzyżowania. Ledwo słaniał się na nogach, a częste upadki tym bardziej pogarszały jego stan. Gdyby umarł na jerozolimskiej ulicy, nie doszłoby do przybicia do krzyża, co zabrałoby "rozrywkę" żołnierzom. Stąd też pomysł, aby znaleźć Jezusowi pomocnika. Padło na Szymona, który wracał z pracy na być może nie niósł całego krzyża, a więc złożonego z dwóch belek, a jedynie jego poprzeczną część. Słup mógł być na stałe zamontowany w miejscu kaźni. Szymon więc nie tyle pomagał Chrystusowi w niesieniu drzewa, ale możliwe, że dźwigał go sam, a skazaniec jedynie szedł zapewne nie stał w gronie gapiów szydzących z Jezusa, bo wtedy mógłby w łatwy sposób odmówić pomocy. Ewangeliści podają jego pełne imię, co oznacza, że po przymuszeniu do niesienia krzyża, został chrześcijaninem i członkiem jerozolimskiej gminy jego dwa synowie – Aleksander i Rufus - dołączyli później do wyznawców Chrystusa i dziś są czczeni jako miejsce ukrzyżowania Jezus dotarł zapewne chwilę przed szóstą godziną dnia (według rachuby żydowskiej), a więc w niemal samo ewangeliści nie opisują Golgoty jako góry czy wzgórza, w powszechnej świadomości właśnie tak wyobrażane jest miejsce śmierci Jezusa. Z tego wynika również tradycja nazywania "Kalwariami" miejscowości i sanktuariów znajdujących się na wyniosłościach Marek nazywa Golgotę "miejscem". Wiadomo również, że odległość od niej do grobu Chrystusa nie była znacząca. Jan Ewangelista tłumaczy, że Jezusa złożono w miejscu, które nie było odległe od Golgoty – a wynikało to z obchodzonego w dniu śmierci Chrystusa dnia Golgoty widoczna pod ołtarzem - ATEF SAFADI / PAPW Jerozolimie czasów Jezusa Golgota znajdowała się poza murami miasta, jednak nie była to duża odległość. W tej okolicy umiejscawia się również grób była zapewne pozostałością po dawnym kamieniołomie. Robotnicy kując skałę, pozostawili jej słabszy fragment, który z biegiem czasu przyjął formę występu. Od jego mlecznej barwy zaczęto nazywać go Miejscem Czaszki. Było to miejsce, gdzie już od dawna wykonywano egzekucje na skazańcach. Zapewne z tego powodu w ścianach opuszczonego kamieniołomu wykuwano groby, aby składać w nich przybito do krzyża trzema lub czterema gwoździami. Nie przebijano środków dłoni, ale nadgarstek. Gwóźdź przebijał się przez lukę pomiędzy kośćmi i rozrywał znajdujące się tam nerwy, powodując niewyobrażalny ból. Ludzkie dłonie są zbyt słabe, ale udźwignąć ciężar ciała, więc rozerwałyby się, gdyby przebito ich przebicie dłoni sprawiłoby, że któraś z kości śródręcza mogłaby pęknąć. W ten sposób nie spełniłoby się proroctwo mówiące, że "kości jego łamać nie będziecie" (Wj 12, 46), które początkowo odnosiło się do baranka paschalnego na Deloche / PAPGrób AdamaMiejsce, które zwano Golgotą, powszechnie uważa się również za grób Adama. To właśnie w grocie znajdującej się tuż pod krzyżem Chrystusa miały spoczywać szczątki pierwszego po śmierci Jezusa rozpoczęło się trzęsienie ziemi, a skały zaczęły pękać, pierwsze krople krwi z krzyża spłynęły na czaszkę Adama, symbolicznie dokonując zbawienia ludzkości. Pęknięcie w strukturze Golgoty można dostrzec również dziś, podczas wizyty w bazylice Bożego pękniecie w strukturze Golgoty. Kaplica Adama - © Creative CommonsSame trzęsienia ziemi nie były na Bliskim Wschodzie rzeczą niezwykłą. To jednak miało zupełnie inny charakter niż pozostałe. Przede wszystkim stało się to w momencie śmierci Jezusa. Ponadto pęknięcia skał, które powstały w jego trakcie są pionowe. Zazwyczaj takie uszkodzenia przebiegają wzdłuż pokroju skał, najczęściej na granicy na KrzyżuW Ewangeliach wymieniono siedem mów, które wygłosił Jezus. Najbardziej intrygującą są słowa: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?"Ojciec Adam Szustak mówił w trakcie rekolekcji, które prowadził w bazylice oo. dominikanów w Krakowie, że według tradycji, każdy wierzący Izraelita miał obowiązek odmówić ten psalm nad napotkanym umierającym człowiekiem, a nawet w trakcie konania na krzyżu, nikt z obecnych nie rozpoczyna psalmu. Ojciec Szustak dowodził, że sam Jezus wówczas zaczął odmawiać go nad sobą. Treść modlitwy – która została spisana najwcześniej sześć stuleci przed Chrystusem – jest proroczym opisem śmierci że zmęczony, odwodniony i pobity Chrystus wyrecytował pełną treść psalmu. Była to z pewnością dla niego ważna modlitwa, ponieważ pierwsze jej zdanie wypowiedział po aramejsku, który był codziennym językiem na terenie Palestyny, a w liturgii używano zazwyczaj jednak Jezus rzeczywiście recytował pełną treść modlitwy, stojący pod krzyżem faryzeusze mogliby słyszeć słowa: "przebodli ręce i nogi moje" i widzieć Jezusa wiszącego na krzyżu. Psalmista, tworząc ten opis, nie mógł znać ukrzyżowania jako formy egzekucji. Ta pojawiła się w Palestynie dopiero za czasów psalmie padają również słowa o dzieleniu szaty i rzucania losów o suknię. Scena ta rozgrywała się tuż po ukrzyżowania, w niewielkiej odległości od miejsca, gdzie postawiono godziny szóstej (a więc w południe), gdy Jezus został przybity do krzyża, całą ziemię ogarnął mrok. Ciemności trwały do godziny dziewiątej, a więc momentu śmierci Chrystusa. Była to symboliczna ciemność, bo właśnie tego dnia po zmroku Żydzi mieli zasiąść przy stole, na którym składano baranka paschalnego. Jezus - jak naucza teologia - baranek paschalny został ofiarowany po zmroku, w ciemności, zgodnie z w momencie, gdy Jezus konał na krzyżu w świątyni jerozolimskiej trwało zabijanie baranków, które wieczorem mieli spożyć mieszkańcy modlący się przy Kamieniu Namaszczenia - ATEF SAFADI / PAPEwangeliści podają różne ostatnie słowa Jezusa. Mateusz pisze jedynie o tym, że "Jezus zawołał donośnym głosem" (Mt 27, 50), podobnie u Marka. U Jana ostatnimi słowami umierającego było: "Wykonało się!", Łukasz zaś przytacza: "Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego". Jezus w ostatniej chwili życia miał donośnie krzyknąć, co łączy się z hipotezą, że zmarł z powodu pęknięcia serca, które powoduje rozdzierający i Marek opisują znaki, które wydarzyły się w Jerozolimie tuż po zgodnie Jezusa. Zasłona Przybytku w jerozolimskiej świątyni miała w tym momencie rozedrzeć się przez środek. Teologowie uznają to wydarzenie za symboliczne zbliżenie Boga do ludzi. Zasłona, która do tej pory oddzielała zwykłych wiernych od sacrum, nagle przestała istnieć. Już nie tylko arcykapłan mógł zbliżyć się do pisze również o potężnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło teren Palestyny. Wstrząsy miały doprowadzić do otworzenia się grobów, z których mieli wyjść zmarli i pojawić się w ten po części tłumaczą wizje bł. Anny Katarzyny, która tak opisuje ten moment: "Gdy Jezus z głośnym wołaniem oddał ducha w ręce Ojca Niebieskiego, widziałam jak dusza Jego w postaci świetlistej spłynęła po krzyżu do otchłani, otoczona gronem jasnych aniołów, między którymi poznałam Gabriela. Przybywszy do otchłani, wysłał Jezus zaraz wiele dusz, by wstąpiwszy w swe ciała, wyszły na świat upomnieć zatwardziałych grzeszników i dać o nim świadectwo".Obraz mękiNegatyw zdjęcia Całunu Turyńskiego - © Creative CommonsPiąta Ewangelia. Niemy świadek wszystkich zdarzeń, które dziś stanowią sedno i sens wiary katolickiej. Zapis męki, śmierci i zmartwychwstania. Od roku 1898, gdy po raz pierwszy sfotografowano Całun Turyński, jest on obiektem zainteresowania lnianego płótna możemy wyczytać przebieg tego, co spotkało Jezusa od wieczoru po przedwczesnej wieczerzy paschalnej aż do wielkanocnego poranka zmartwychwstania. Ewangelista Łukasz opisuje, jak podczas nocy w Ogrojcu "pogrążony w udręce, Jezus jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię" (Łk 22, 44).Istnieje termin medyczny, który opisuje przytoczone przez Łukasza (nawiasem mówiąc lekarza z wykształcenia) objawy. Hematidroza to stan, który bezpośrednio wynika z wycieńczenia fizycznego i psychicznego. Objawia się ona rozszerzonymi naczyniami włosowatymi, które pękają w pobliżu gruczołów potowych i wraz z potem wydostają się na skórę. Z zewnątrz wygląda to tak, jakby ktoś pocił się krwią. I również na wizerunku Człowieka z Całunu widać, że powierzchnia twarzy jest zabrudzona pojmaniu, w domu Annasza w pewnym momencie jeden ze sług policzkuje Jezusa. Na płótnie można zauważyć odcisk sporego krwiaka w okolicy prawego policzka, widoczny jest również opuchnięty (najpewniej złamany) nos. Być może cios zadano nie dłonią, a raczej kijem lub krótką pałką - na to wskazuje rozległość twarzy dostrzec można również ślady po zaschniętych strużkach krwi, obrzęki na policzkach i czole, a także złamaną kość jarzmową, pęknięte łuki brwiowe oraz wyraźnie napuchnięte są również rany po koronie cierniowej. Jest ich około 50, są mało, ale głębokie - sięgały zapewne aż do kości czaszki. Nie była to również korona we współczesnym rozumieniu, a raczej "czapka", która okrywała głowę także od góry. Skóra, która pokrywa czaszkę, jest bardzo mocno unerwiona, kolce wbijające się w niej musiały więc powodować straszliwy z Manoppello - © Creative CommonsTwarz Chrystusa widoczna jest również na chuście z Manoppello. Uważa się, że Całun przedstawia Jezusa umęczonego, a Volto Santo to obraz zmartwychwstania. Na wzierunku utrwalonym na chuście nie widać już tak wyraźnie ran, oczy Jezusa są otwarte, więc był to materiał, którym owinięto głowę Chrystusa, gdy składano go do grobu lub chusta, której użyła św. Weronika. Co ciekawe jest ona utkana z bisioru, który często nazywa się morskim jedwabiem. Pozyskuje się go z małżów, a jego najważniejszą cechą jest odporność na barwniki. Wizerunek na chuście musiał powstać więc w sposób jeszcze mówi nam całun?Na wysokości lewej łopatki widać wyraźną, szeroką, krwawą wybroczynę, która jest zapewne wynikiem dźwigania poprzecznej belki krzyża, tzw. uwiecznił również upadki Chrystusa. Kolana są pozbawione skóry, obdarty jest również nos, co oznacza, że Jezus upadał wprost na twarz. Przy upadku nie mógł się osłaniać, ponieważ jego ręce były przywiązane powrozami do dotarciu na miejsce ukrzyżowania, z Jezusa zdarto szaty, które miał na sobie. Materiał przesiąknięty krwią i potem zdążył przykleić się już do ran i ciała. Gwałtowne zerwanie sprawiło, że stare zranienia otworzyły się na nowo i zaczęły wbijano do wcześniej przygotowanych otworów w belce. Najwyraźniej źle oceniono odległość pomiędzy dłońmi Jezusa i aby można było przybić go do krzyża, musiano gwałtownie pociągnąć jego prawe ramię, które wypadło ze wyjaśnia również, że stopy Jezusa były przybite razem, jednym gwoździem. Dostrzec można również ranę po włóczni Longina, którą przebito bok na siebie wizerunki z chusty i Całunu - © Creative CommonsNajbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci Jezusa jest nagłe zatrzymanie akcji serca, które pękło, a krew z jego wnętrza dostała się do osierdzia. Tam krwinki oddzieliły się od surowicy i po uderzeniu Longina wypłynęły na zewnątrz tworząc wrażenie, jakoby z rany wydostała się krew i zdjęto z krzyża i pochowano w grobie Józefa z Arymatei. Spieszono się, ponieważ do zmroku zostało niewiele czasu i zbliżała się uczta paschalna. Święto przejścia z niewoli do wolności i ze śmierci do pomoc dziękuję księdzu doktorowi Marcinowi Kowalskiemu. Korzystałem z następujących książek i artykułów:Joseph Ratzinger, Jezus z Nazaretu, Wydawnictwo m, Kraków 2007C. J. Humphreys, W. G. Waddington: Dating the Crucifixion. Nature 1983; 306: 743Klemens Brentano Żywot i bolesna męka Pana naszego Jezusa Chrystusa według widzeń świątobliwej Anny Katarzyny Emmerich, tłum. ks. prof. dr Wojciech Galant, Wydawnictwo Dębogóra, Kraków 2014Biblia Tysiąclecia Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Poznań 2000Pismo Święte Nowego Testamentu i Psalmy. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem". Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2005Z. Ziółkowski, Spór o Całun Turyński. Relikwia Męki Pańskiej w świetle najnowszych badań, Warszawa 1993(bmp)Źródło:OnetData utworzenia: 16 kwietnia 2022, 15:31Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj. Marka 16.15), a ewangelia by się nie rozprzestrzeniała. Apostołowie rozumieli, że bliski powrót Jezusa oznacza, że powinni zająć się pracą dla Boga. Prowadzili życie w pełni, tak jakby każdy dzień byłby ich ostatnim. My także powinniśmy dostrzegać każdy dzień jako dar i wykorzystywać czas aby uwielbić Boga. Jak powinniśmy Tegoroczna zbiórka na Ziemię Świętą odbędzie się 13 września, czyli już w najbliższą niedzielę. To istotny wkład Kościoła powszechnego w utrzymanie miejsc związanych z życiem Chrystusa. Fundusze przeznaczone są również dla działalności społecznej i charytatywnej Kustodii franciszkańskiej pośród lokalnych wspólnot. Eryk Gumulak SJ – Watykan Papieże Kościoła katolickiego, następcy rybaka z Galilei, zawsze zwracali szczególną uwagę na miejsca, które są świadkami życia, męki i zmartwychwstania Chrystusa, a także narodzin pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Troskę o te miejsca powierzono franciszkanom. W 1327 r. sułtan Malek An-Nacer powierzył braciom mniejszym kustodię Grobu Bożego; otrzymali oni także klasztor i kościół Narodzenia Pańskiego w Betlejem, a kilka lat później Wieczernik. W 1342 r. papieska bulla „Gratias agimus” Klemensa VII potwierdziła ich misję jako „strażników” Miejsc Świętych, w imieniu Stolicy Apostolskiej i Kościoła katolickiego. Jest to misja, którą franciszkanie prowadzą od 800 lat, aż do dzisiaj. Cenną pomocą dla działalności franciszkanów jest zbiórka na Ziemię Świętą, czyli „Collecta pro Locis Sanctis”, która zazwyczaj odbywa się w Wielki Piątek. Bracia wiernie czuwają nad Miejscami Świętymi i dbają o przyjmowanie pielgrzymów. Zajmują się także szkołami oraz szpitalami. Zabiegają także o godziwe warunki mieszkaniowe oraz tworzą miejsca pracy dla miejscowych chrześcijan. Solidarność jest dziś potrzebna bardziej niż kiedykolwiek. Kryzys spowodowany pandemią wywołał bolesny cios dla branży turystycznej i pielgrzymkowej w Ziemi Świętej. Wielu miejscowych chrześcijan żyje dzięki tej branży i nie ma obecnie pracy. Pozbawiona darów i dochodów ze strony pielgrzymów, Kustodia franciszkańska również znajduje się w trudnej sytuacji.
Drukuj Powrót do artykułu03 grudnia 2021 | 19:06 | amir | Warszawa Ⓒ Ⓟ Materiały prasoweJezus fascynuje. Do dzisiaj trafia do ludzi Jego przesłanie, Jego słowa, Jego życie. Ten człowiek z Galilei poruszył bardziej niż wielcy filozofowie, poeci i politycy wszech czasów. Jaka jest ta fascynacja? Kim naprawdę był Jezus? Co robił i czego nauczał? Jaki jest sens jego śmierci? Czy relacje o jego zmartwychwstaniu są wiarygodne? A co Jezus ma nam dzisiaj do zaoferowania?Najnowsza książka Wydawnictwa Św. Wojciecha z Poznania „Fascynacja Jezusem” obala wiele mitów, półprawd i legend o Chrystusie. Odpowiada na pytanie kim na prawdę był niezwykły Nazarejczyk. Wszyscy, którzy zapoznają się z publikacją mogą wygrać podróż do Ziemi Świętej. Więcej informacji o książce i konkursie dostępnych jest na stronie Werner i Guido Baltes próbują znaleźć odpowiedzi na te pytania. Książka napisana zrozumiałym językiem, gdzie poza interpretacjami autorów, znajdziemy solidną dawkę wiedzy Werner, ur. 1957, niemiecki językoznawca i teolog. Od 2016 roku jest profesorem teologii w kontekście globalnym na Uniwersytecie Tabor w Marburgu. Pracuje jako tłumacz Biblii, autor i mówca, publikuje z zakresu językoznawstwa (afrykanistyka) i teologii (życie duchowe, misja) oraz regularnie pisze felietony w chrześcijańskich czasopismach. W 2017 roku był kuratorem wystawy biblijnej „Nasza księga” z okazji jubileuszu reformacji w Augsburgu i Baltes, ur. 1968, niemiecki teolog, autor piosenek. W 2013 roku otrzymał Nagrodę im. Johanna Tobiasa Becka za badania nad hebrajską Ewangelią i tradycją rekomendacje książki:Jezus – słyszymy to imię od dzieciństwa. W domu, na katechezie, w kościele. Ale czy tak naprawdę wiemy kim był i jest nasz Bóg? Książka „Fascynacja Jezusem” może prowadzić tylko do jednego… Do rzeczywistej fascynacji Synem Bożym! W przystępny sposób mierzy się z wszelkimi wątpliwościami, podpiera badaniami naukowymi i co najważniejsze prowadzi do realnego poznania Jezusa. Moim marzeniem jest, aby tę książkę przeczytał każdy katolik. Po lekturze nie będziemy już zaprzątać sobie głowy pytaniami: czy Jezus żył rzeczywiście? Pozostanie nam pytanie: w jaki sposób być jeszcze bliżej Jezusa? Ta książka sama w sobie jest do tego idealną drogą”. Damian Krawczykowski – dziennikarz, autor, redaktor, serdecznie książkę „Fascynacja Jezusem”. Świetne kompendium wiedzy o Jezusie napisane w sposób przystępny, jednocześnie merytoryczny i naukowy. Książka inspiruje, poszerza horyzonty i pobudza wiarę. Niezbędnik w bibliotece każdego katechety. Bez wątpienia ułatwi prowadzenie zajęć lekcyjnych na trudne tematy, np. Skąd wiemy czy Jezus istniał naprawdę? Jaką mamy pewność, że dokonywał cudów, zmartwychwstał i żyje w swoim Kościele? Dlaczego fascynował i nadal fascynuje tak wielu ludzi na całym świecie? Jerzy Jabłoński – teolog, pedagog, autor.„Pomimo postępującej w naszym kręgu kulturowym laicyzacji, trudno dziś pozostać obojętnym wobec Jezusa z Nazaretu, który żył dwa tysiące lat temu, położył fundamenty naszej cywilizacji, a od Jego narodzin liczymy lata nowej ery. Jedni z Nim walczą, inni widzą w Nim Syna Bożego. Spór o Jezusa często przybiera formę sporu o Kościół i jego miejsce we współczesnym świecie. Wobec wielu uprzedzeń i emocji towarzyszących tym kontrowersjom, trzeba przede wszystkim ustalić, czy był i kim był Jezus? Od odpowiedzi na te wątpliwości zależy rozumienie Kościoła i jego misji. Książka Rolanda Wernera i Guido Baltesa w bardzo przystępny i jedocześnie źródłowo udokumentowany sposób, odpowiada na te pytania i inspiruje do refleksji”. ks. dr Adam Adamski COr, wykładowca na Wydziale Teologicznym UAM oraz przełożony klerykatu Oratorium Kongragacji św. Filipa Neri. Autor i ukazała się nakładem Wydawnictwa Św. Wojciecha z Poznania. Wygraj 2 wyjazdy do Ziemi Świętej!Więcej o książce i konkursieDrogi Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej. Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.
Hipoteza pierwotnego objawienia. Jeżeli przyjmiemy obecną rachubę antropologów, że gatunek homo sapiens pojawił się na kuli ziemskiej około 200 tys. lat temu, i porównamy ją z datą narodzin Jezusa Chrystusa (które miały oczywiście miejsce około 2 tys. lat temu), to zobaczymy, że mimo iż Jego przyjście na ziemię wydaje się nam niekiedy zdarzeniem z zamierzchłej Dziś w Ewangelii słyszymy o kuszeniu Jezusa na pustyni. Ks. Rafał Bogacki odwiedził z aparatem miejsca, związane z tym wydarzeniem. Zobacz, jak wyglądają dziś miejsca, w których bywał Chrystus! 1. Miejsce chrztu ks. Rafał Bogacki 01 Tutaj otworzyło się niebo Qasr el Yahud. Najprawdopodobniej to tutaj Jezus przyjął chrzest z rąk Jana Chrzciciela. Dziś rzeka Jordan wyznacza granicę pomiędzy Izraelem i Jordanią strzeżoną przez żołnierzy obu państw. Na zdjęciu widoczni pielgrzymi po stronie jordańskiej. „Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił na Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie».” Łk 3,21-2 2. Piaski pustyni ks. Rafał Bogacki 02 Piaski pustyni Pustynia Judzka położona jest na wschód od Jerozolimy. Rozciąga się od Jerycha na południe, wzdłuż Morza Martwego, aż do pustyni Negew. To nie tylko piasek, ale także wyboiste pagórki, doliny i kaniony, kamieniste podłoże i oazy. „Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem». Odpowiedział mu Jezus: «Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek»” (Łk 4,1-4). ciąg dalszy na następnej stronie oceń artykuł .